26 maja 2014

11. Blake


*BLAKE*
 Postanowiliśmy jakoś zrekompensować Mel całą dość przykrą sytuację i z pomysłem zrobienia kolacji wysłaliśmy Zayn'a po pizzę. Cóż to Hope zawsze tutaj była od gotowania, a my jesteśmy w stanie spalić nawet wodę. Z Niall'em zajęliśmy się urządzeniem pokoju tak by moglibyśmy usiąść w czwórkę na ziemi. Cholerne akademiki nigdy nie potrafią być większe niż dziesięć metrów kwadratowych.
-Bla, myślisz że Mel bardzo się obrazi, gdy ubiorę jej stanik? - zapytał, a ja walnęłam się otwartą dłonią w głowę. Większego kretyna chyba nie ma na tej ziemi. Pokręciłam z niedowierzaniem głową widząc blondyna zakładającego biustonosz Melissy na głowę. Zaczął biegać po całym pomieszczeniu starając się imitować odgłosy muchy, przez co omal nie udusiłam się własnym śmiechem.
-Niall? - szatynka stanęła w progu łazienki i spojrzała na chłopaka, który nadal nie zrezygnował z noszenia jej stanika na głowie. Chyba będę musiała poszukać dobrego psychologa. Chociaż na leczenie jest już za późno.
-Mel błagam powiedz, że masz jakieś tabletki na uspokojenie. Jak on sobie za chwilkę krzywdy nie zrobi, to zrobię mu ją, ja - posłałam jej błagalne spojrzenie, a ona bezradnie wzruszyła bezradnie ramionami.
-Zawsze można tą energię rozładować w inny sposób - Horan jednoznacznie poruszał brwiami. Może tylko i wyłącznie pomarzyć.
-Masz rację. Walenie konia uspokaja organizm. Pożyczyć ci olejku do masturbacji? - splotłam dłonie na piersi, a Niall zrezygnowany usiadł na łóżko. Jeden - zero dla mnie. Zayn'ie wpadł do pokoju przewracając się przez moją torebkę. Ups, mój błąd!
-Mam pizzę! - krzyknął udając, że nic się nie stało. Melissa zaśmiała się pod nosem, a Niall najwidoczniej zapominając o bieliźnie, którą miał na głowie - wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił z naburmuszoną miną ciskając swoim nakryciem głowy o ziemię. O jesu, płaczę.
-Jesteście wstrętni - mruknął i usiadł w kącie udając obrażonego. Wstałam i usiadłam na jego podbrzuszu, przez co na jego twarzy znów pojawił się uśmiech. Jeden gest, a tak wiele zmienia.
-Na ciebie nie jestem zły, ale na was - wskazał ręką Mel i Zayn'a - bardzo. Możecie się do mnie nie odzywać - założył ręce na piersi i odwrócił głowę w moją stronę. On zawsze tak uroczo się złości.
-Mam pizzę - powiedział Zayn, a Niall natychmiast wstał i przytulił go do siebie.
-Przyjacielu co tam u ciebie? - całą czwórką się roześmialiśmy. Och tak z całą pewnością ten wieczór zaliczę do najlepszych. Nie licząc małego incydentu z Mel. Ale o tym się zapomni.
-Mam ochotę na.. - nikt nie dał dokończyć Hope, gdyż każdy dołożył resztę zdanie od siebie.
-Kanapkę - krzyknął Niall. Mel przecząco pokręciła głową, a blondyn zasmucony spuścił głowę. Ehh, biedak.
-Whisky - powiedział Malik. Melissa znowu zaprzeczyła. Więc teraz pora przyszła na mnie. Uśmiechnęłam się cwaniacko i dopowiedziałam swoją propozycję.
-Masz ochotę na pieprzenie z Malik'iem. Nie przyznasz się do tego, ale ja i tak znam prawdę. Trzymasz jego zdjęcie pod poduszką - kiwnęłam głową w stronę jej łóżka, a mulat wstał i zajrzał pod jej poduszkę. Nie myliłam się - zdjęcie nadal leżało na swoim miejscu. Szatyn uniósł je i dokładnie przyjrzał się fotografi. Na policzkach Mel pojawiły się czerwone plany, które zwiastowały że Melissa się zawstydziła. Już niedługo będę martwa, a Ja to czuję.
-To urocze - Malik uśmiechnął się, a serce Mel powróciło do normalnego rytmu. Och, to tak słodkie, że za chwilkę zwymiotuję.
-Wiesz Bla, ty też powinnaś trzymać moje zdjęcie - parsknęłam śmiechem i zaczęłam uderzać otwartą dłonią o udo starając się uspokoić. Aż łezka kręci się w oku.
-Ja mam męża. Sorry not sorry - bezradnie wzruszyłam ramionami, a reszta tylko wydała z siebie jęki niezadowolenia. Oni doskonale znali narysowanego przeze mnie w paincie, chłopaka. Był idealny - miał blond włosy, niebieskie oczy i kaloryfer na brzuchu. Jakby przerysowana wersja Horan'a tylko mniej wkurwiająca. No cóż kartki na całe szczęścia nie potrafią mówić.
-Mimo wszystko to i tak obok mnie staniesz przed ołtarzem - o jesu, mam szesnaście lat, a on już rozmawia ze mną o ślubie. Ja nawet nie wiem co zjem jutro na obiad, a on mówi mi i rzeczach, które odbędą się za kilkanaście lat. Niedorzeczne!
-Chciałbyś - prychnęłam. Jeżeli już wezmę z kimś ślub to będę to tylko i wyłącznie ja, ponieważ tylko ja jestem idealna. Niall może będzie mógł mnie czasami odwiedzić, ale to zależy od jego umiejętności w łóżku. Jestem wybredna, życie.
-Zayn zrób coś dla mnie. Weź Melissę i idźcie na randkę. Przyda wam się, a ja w tym czasie zrobię coś czego będę żałować  - powiedziałam chytro uśmiechając się w stronę blondyna. Czas wykorzystać swoje umiejętności.
-Tylko proszę nie róbcie tego na moim łóżku - mruknęła na odchodne. Wystawiłam kciuk do góry, a Mel pokiwała mi na pożegnanie ręką.
-Blake cokolwiek masz zamiar zrobić, chodźmy do mnie - Niall podał mi swoją dłoń i pociągnął mnie w stronę swojego pokoju. Będzie ciekawie.
-Tym razem to ja przejmuję inicjatywę - szepnęłam uwodzicielsko i pchnąłam go delikatnie na łóżko. Usiadłam na jego podbrzuszu i rozpoczęłam wędrówkę ustami wzdłuż linii jego szczęki. Zdjęłam jego koszulkę i wzięłam się za rozpinanie rozporka jego czarnych rurek. Niestety po raz kolejny nam ktoś przerwał, uporczywie pukając w drzwi. I weź tu się nie denerwuj. Podeszłam do drzwi i uchyliłam je spoglądając na osobę tuż za nimi. Nie wierzę.
***
Woah, wyrobiłam się dosyć szybko.
Nie jest dobrze, ale nie wydaję mi się by było fatalnie.
Miłego czekania na kolejny.
Lily 

23 maja 2014

10. Melissa

Po słowach Blake spojrzeliśmy na siebie z Zayn'em i posłaliśmy w swoją stronę uśmiech. Po zamknięciu drzwi natychmiast wstaliśmy z miejsca i skierowaliśmy się w stronę drewnianej powłoki. Wyszliśmy bezszelestnie z pomieszczenia. Wzdłuż korytarza szły nasze gołąbki. Podążaliśmy za nimi w ciszy tak aby nas nie zauważyli. Zniknęli za rogiem. Pewnie weszli do pokoju. Przyłożyłam  ucho do drzwi. Jedyne co usłyszałam to ' Co ty tu do cholery robisz?'. Natychmiast  bez zastanowienia weszłam do środka, a tuż za mną mulat. W środku znajdowali się Niall oraz Blaily i nie wiadomo dlaczego Rose. Już rozumiem skąd wzięła się ta agresja u Shelley. Na miejscu tej dziewczyny ewakuowałaby się stąd i to w tempie ekspresowym. No cóż nie wyszła jej strata.
- Wynoś się stąd - krzyknęła Blake.
- Nie mam takiego zamiaru. To jest mój chłopak i będę robić co tylko zechcę w jego pokoju - usiadła zadowolona z siebie na łóżku z tym jej uśmieszkiem.
- To jest moje łóżko - założył ręce na piersi Malik
- Pff co Nialla to i moje - powiedziała z oburzeniem. Horan zrobił się cały czerwony ze złości. Podszedł bliżej okna. W jego oczach zapaliło się światełko nienawiści.
- Możesz tu podejść? - dodał stanowczo. Ona zrobiła to bez wahania. Złapał ją za bluzkę i wyrzucił ją przez okno. W pierwszej chwili się przestraszyłam, ale po chwili zastanowienia doszłam do wniosku, że to parter. Otrzepał ręce i na jego twarzy pojawił się ten Niall'owy  firmowy uśmiech.
- To co teraz robimy? - spojrzałam na Blaily, a ona na mnie. Po chwili zaczęliśmy się wszyscy śmiać.
- Znowu powiedziałem coś nie tak? - zrobił smutną minkę jak zbity pies i udawał, że płacze. Podeszłam do nie go i się przytuliłam. On to odwzajemnił.
- Tylko ty mnie rozumiesz - zaczął miziać mnie po uchu co sprawiał, że nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Jak ja tego nienawidzę. Dawno bym uciekła gdyby nie jeden szczegół. Nie chciał mnie puścić.
- Nie pozwalaj sobie ona jest moja - powiedział mulat wyrywając mnie z jego uścisku. Przyciągnął mnie na tyle blisko, że nasze usta dzieliły milimetry. Poczułam zapach jego perfum, a po moim ciele przeszedł dreszcz.. Boże jak on mnie pociąga. Na moim policzku zostawił całusa zahaczając o kącik moich ust przez co przygryzłam dolną wargę. Zayn widząc to lekko się uśmiechnął. Jednak tą piękną chwilę musieli przerwać nam nasi przyjaciele.
- Ekhem - wydała z siebie dźwięk niezadowolenia Blake.
- No co? - spytałam ze zdziwieniem.
- Głodni jesteśmy - powiedział załamany Horan.
- Ty jak zawsze głodny - dodał Malik z nutką złości w głosie. Uśmiechnęłam się, a po mnie powtórzyła tą czynność Blaily. Spojrzeliśmy na chłopaków i odciągnęłyśmy ich od siebie w obawie o to, że się pobiją.
- To gdzie idziemy - spytałam, bo sama nie wiedziałam dokąd idziemy. Po prostu wyszliśmy z pokoju i poszliśmy przed siebie. No proszę i to ja jestem ta nieogarnięta?
- Hallo czy ktoś mnie słyszy? - stanęłam w miejscu i założyłam ręce na piersi. Oni jednak mnie olali.
- Oh. Wiem, że jestem niska, ale to nie znaczy że mnie tu nie ma - dalej się nikt nie odezwał i dyskutowali na jakiś bardzo ważny temat. Podążałam, więc za nimi choć obawiałam się, że to może się źle skończyć. Jednak do 10minutach doszliśmy do Nando's. Weszli do środka i zamknęli mi drzwi przed nosem. Jak ja tego nienawidzę. Postanowiłam posiedzieć na schodach i poczekać aż ogarną, że mnie nie ma. Wyjęłam telefon i zaczęłam grać w jakąś bezsensowną grę. Nim się obejrzałam zaczęło się ściemniać, a zza drzwi dobiegały odgłosy śmiechu Nialla. Postanowiłam, że posiedzę jeszcze jakieś 5 minut i sobie pójdę. Przyglądałam się ekranie w telefonie i sprawdzałam czas. Cóż stracili swoją szanse. Wróciłam do akademika i powędrowałam do pokoju. Było w nim pusto. Podeszłam do szafy i wyjęłam krótkie spodenki i bokserkę. Weszłam do łazienki i odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Związałam włosy w kok. Zsunęłam z siebie ubrania i wślizgnęłam się do wody zajmującej 3/4 wanny. Włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam się relaksować. Leżałam spokojnie gdy usłyszałam szarpanie drzwi. Otworzyłam oczy i ujrzałam wpadającego Zayna do łazienki wraz z Niall'erem. Wyjęłam słuchawki i spojrzałam na nich ze zdziwieniem.
- Co wy tu robicie? - spytałam.
- Myśleliśmy, że drzwi się zatrzasnęły - wstali z podłogi.
- Gdzie ty byłaś?- dodał przeczesując włosy ręką Horan.
- Szłam za wami do Nando's i pytałam się gdzie idziemy, ale nikt nie raczył mi odpowiedzieć. Później zatrzasnęliście mi drzwi przed nosem, więc się zdenerwowałam i zostałam na schodach. Siedziałam tak pół godziny. Wróciłam do domu i stwierdziłam, że muszę ochłonąć, ale to też nie wyszło, bo wparowaliście wy i do tego jestem głodna- wskazałam na nic palcem, a na ich policzkach pojawiły się rumieńce po czym złapałam się za brzuch.
- A więc teraz było by mi niezmiernie miło jak byście stąd wyszli - powiedziałam przez złość.
- Już nas nie ma - wyszli, a ja znów zostałam sama. Wyszłam z wanny i okryłam się ręcznikiem. Wytarłam się ręcznikiem i założyłam bieliznę, później ubrania. Spojrzałam w lustro i wzięłam parę głębokich oddechów  po czym wyszłam z pomieszczenia czując głód. Cóż się dziwić od rana nic nie jadłam To co ujrzałam jednak zdziwiło mnie.



Przepraszam.
Tylko tyle mogę napisać.
Nie jest jakiś tam mega długi, a powinien.
Następny będzie o niebo lepszy.
Do następnego.
Ps. Przepraszam za błędy.
Mel ♥

19 kwietnia 2014

9. Blake

*BLAKE*
 Gdy wszyscy opuścili łazienkę, spokojnie wyszłam z wanny, opatulając się szczelnie białym ręcznikiem. Zaczęłam układać swoje włosy w lekkie loczki, które poprawiłam lakierem. Założyłam swoją ulubioną czarną, koronkową bieliznę a na nią, czarne spodnie dresowe i luźną, siwą koszulkę. Na głowę wsadziłam granatową czapkę i wyglądając znów idealnie, opuściłam pomieszczenie.
-Blake! - Melissa torturowana przez obojga chłopaków, starała się wydusić moje imię przez głośny śmiech. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i podeszłam do nich, starając się pomóc mojej przyjaciółce. Niestety w tym samym czasie, Niall położył mnie na ziemi i zaczął mnie łaskotać. Z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk, gdyż po kilku latach męczenia się z moją byłą klasą, udało mi się w końcu przezwyciężyć śmiech.
-Och, no co jest z tobą nie tak? Jeszcze na początku roku było cię słychać w całym internacie - Niall zrobił zawiedzioną minę, a na moje usta wstąpił szeroki uśmiech.
-Naprawdę to pamiętasz? - wszyscy zrobiliśmy zdziwione miny, a Niall pokiwał twierdząco głową. A już myślałam, że nie odzyskam tego farbowanego debila!
-Zayn wisisz mi 5 dolców - Wszyscy troje się zaśmialiśmy, a urażony Malik wyciągnął pieniądze z portfela i podał je blondynowi.
-To jak trzeba uczcić? - pokiwaliśmy twierdząco głowami, słysząc propozycję Mel. Zayn'ie wyciągnął telefon z kieszeni i zapewne zadzwonił po resztę naszej paczki. Impreza bez nich, to nie impreza. Po krótkiej chwili czarnowłosy wrócił do nas z wielkim uśmiechem na ustach.
-Zaraz będą, tylko chcą wstąpić jeszcze na chwilkę do sklepu. W końcu po ostatnim wieczorze nie pozostało prawie nic - Zayn usiadł obok nas i objął ramieniem moją przyjaciółkę, której kącik ust ani na moment nie opadły. Pewnie bzyknęła się z Malikiem, a teraz wspomina tamte momenty. Moja krew.
-Nie Bla, to nie to co myślisz - Hope zniszczyła moje marzenia, a ja zasmucona położyłam się na podłodze, oczekując reszty. Ja wiem, że jestem niecierpliwa, ale czy oni nie mogli by ruszyć się szybciej. Ej, ja tu czekam! A jestem wyjątkowo ważną osobą.
-Już jesteśmy - wszyscy wparowali do pokoju błocąc moją idealnie wymytą podłogę. No cóż przynajmniej mają alkohol i moje ulubione chipsy. Coś czuję, że dzisiaj zrezygnuję z diety.
-Tęskniłam - podeszłam do całej grupki, a ona rozłożyła ramiona czekając na moje przytulenie. Pff, ja mówiłam do whisky.
-Jesteś okropna - fuknął Louis, splatając dłonie na swoich idealnie wyrzeźbionych mięśniach. Poprawiłam swoje idealne włosy i usiadłam na swoim łóżku.
-Tak i za to mnie kochacie - uśmiechnęłam się, a wszyscy bezradnie wzdychnęli. No cóż, ktoś tutaj musi pełnić rolę perfekcyjnej.
-A wracając do miłości - powiedział Niall patrząc na mnie. -Pamiętam wszystko co powiedziałaś - szepnął wprost do mojego ucha, delikatnie przygryzając jego płatek. Moje blade policzki przybrały teraz kolor ostrej czerwieni. Po jakiego chuja, mówiłam mu o swoich uczuciach? O czym ja wtedy myślałam? Ależ oczywiście Blake, wyznaj mu swoje uczucia i wracaj do swojej różowej krainy jednorożców. Zdecydowanie powinnam przestać spożywać alkohol.
-Niall błagam cię. Jedno słowo, a zrobię ci z dupy jesień średniowiecza - mruknęłam cicho w jego stronę, starając się ukryć ogromne rumieńce pod włosami.
-Spokojne słoneczko, to zostanie między nami. Ta noc będzie należała do najciekawszych - uśmiechnął się cwaniacko, a ja spaliłam jeszcze większego buraka. Chociaż może jemu wcale nie chodziło o to? Być może po prostu jestem zboczona. Ugh, za dużo czasu z przyjaciółmi.
-Niall, czy ty..?- nie potrafiłam wypowiedzieć ostatnich słów, gdyż sprawiłyby one, że poczułabym się zbyt niezręcznie.
-Och, skarbie dobrze wiesz, że to mam na myśli. Nie każ mi tego mówić - przejechał czubkiem swojego nosa po moim rozgrzanym policzku. Poczułam falę przyjemności, która rozeszła się wzdłuż mojego kręgosłupa. Dłoń chłopaka spoczywała na moim kolanie, lekko je masując. -Chyba, że chcesz to możemy zrobić to teraz? - zapytał Horan swoim uwodzicielskim głosem. Delikatnie przytaknęłam głową, a chłopak natychmiast pociągnął mnie w stronę drzwi.
-Za niedługo wrócimy - powiedział na odchodne. Moje myśli zaczęły przeobrażać się w niegrzeczne scenariusze, ale gdy Niall otworzył drzwi szybko się ich pozbyłam i po prostu dałam ponieść się chwili. Raz się yolo.
-Ekhm - ktoś bezczelnie nam przerwał, a ja niezadowolona odciągnęłam się od farbowańca. Co do jasnej cholery robi tu, ta dziwka?
***
Rozdział znów nie gardzi swą długością, ale naprawdę się starałam.
I znowu wszystko stało się szczęśliwe.
Cóż więcej mówić?
Życzę miłego czasu spędzonego z rodziną.
Następny pisany przez Mel.
Spodziewajcie się niespodzianki.
Do zobaczenia.
Lily ♥

15 kwietnia 2014

8. Melissa

Chodziłam bez celu po Londynie. Zastanawiałam się gdzie może być Blake, a ona może być dosłownie wszędzie. Zatrzymałam się przed cukiernią. To była cukiernia mojej mamy. Po śmierci wykupił ją jakiś facet. Czasem przychodziłam tam i pomagałam. Pracownice są bardzo miłe. Praktycznie wychowywałam się tam. Wróciłam do rzeczywistości i powędrowałam dalej.  Po paru minutach dotarłam do akademika. Weszłam do pokoju i postanowiłam się odświeżyć. Wyjęłam z mojej jakże poukładanej szafy pierwsze lepsze ciuchy. Otworzyłam drewnianą powłokę i znalazłam się w łazience. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i zrzuciłam z siebie ubrania. Wsunęłam się pod delikatnie ogrzewający strumień. Krople spływały po moim ciele leczniczo. Poczułam chęć do dalszych, codziennych, życiowych problemów. Wzięłam waniliowy balsam i kolistymi ruchami wmasowałam go w skórę. Po chwili sięgnęłam po puchowy ręcznik wiszący obok. Owinęłam się nim i stanęłam przed lustrem. Spojrzałam sobie prosto w oczy. Zastygłam na parę minutach. Ocknęłam się i  ubrałam bieliznę potem spodnie i koszulkę. Włosy wysuszyłam suszarką zostawiając je w spokoju. Rzęsy musnęłam mascarą, a powieki pokryłam czarnym cieniem.
Wyjęłam z szafki czarny lakier do paznokci i wyszłam z pomieszczenia. Założyłam czapkę leżącą na łóżku i usiadłam na nim. Małą buteleczkę postawiłam na stoliku nocnym. Odkręciłam ją i zaczęłam malować paznokcie. Zajęło mi to parę minut. Podeszłam  do okna śmiesznie wymachując rękami w lakier się wysuszył. Zauważyłam Blaily. Usiadłam, więc na krześle wyczekując aż wejdzie do pokoju. Do moich zalet nie należy cierpliwość toteż wróciłam do pomieszczenia obok.  Ani się nie obejrzałam, a Shelley siedziała na łóżku.
-Blake? Jak się czujesz? - wyszłam do niej i od razu się przytuliłam. Jak zawsze zresztą.
-Szczerze mówiąc, świetnie. Jest po prostu idealnie - odpowiedziała. Zrobiło mi się przykro i po prostu wyszłam. Krążyłam uliczkami Londynu i znowu moje nogi zaprowadziły mnie do cukierni.Pociągnęłam za klamkę przeźroczystych drzwi. Usłyszałam charakterystyczny dzwonek , który otarł się o szklaną powłokę. Poczułam dobrze znany mi zapach drożdżówek cynamonowych. Zaciągnęłam się oparami z ciastek. Podeszłam bliżej lady i posłałam w stronę kobiety szczery uśmiech. Ona na mój widok odwzajemniła go.
- Witaj Mel. Dawno do nas nie zaglądałaś. Stało się coś? - zaczęła rozmowę.
- Przepraszam. Nowy rok szkolny co wiąże się z nowymi obowiązkami, nauką. Do tego jeszcze mój przyjaciel trafił do szpitala - zaczęłam wyliczać na palcach po czym westchnęłam .
- Co z nim? - wyszła zza lady.
- Ogólnie to potrącił go samochód i do tego stracił pamięć - posmutniałam mówiąc o tym.
- Przykro mi. To może na pocieszenie zrobisz szarlotkę? - spojrzała na mnie z promiennym uśmiechem.
- Jasne. Jeśli to możliwe - objęłam kobietę, która zaprowadziła mnie do pomieszczenia obok. Moim oczom ukazała się kuchnia. Nie zmieniła się ani trochę. Po chwili namyśleń zabrałam się za pieczenie. Oczywiście nie byłam sama. Były jeszcze dobre znajome mamy. Jednak nie zwracały na mnie uwagi. Ah to wszystko przez tego durnego szefa. Zabrałam się do roboty. Wzięłam produkty na parę porcji. Wymieszałam wszystkie składniki sypkie gdy do kuchni weszła Maura.
- Zapomniałam. To jest fartuch twojej mamy - podała mi kawałek materiału.
- Dziękuję - zabrałam go i założyłam na siebie. Zabrałam się do dalszej pracy. Gotowe ciasto wyłożyłam na blachę i wysmarowałam jabłkami po czym wstawiłam je do pieca. Odczekałam 20 minut i był gotowe. Zawołałam kelnerkę i wystawiła mój wypiek na ladę. Oprószyłam resztę cukrem pudrem gdy ktoś mnie zawołał. Odwróciłam się, a za mną stała kobieta z mąką w ręce. Niestety wpadłam na nią. Byłyśmy całe białe i zaczęłyśmy się śmiać. Jednak ktoś dalej mnie wołał.
- Mel choć szybko. Klient cię prosi - wpadła do pomieszczenia Maura.
- Już idę - odpowiedziałam kierując się w jej stronę wycierając twarz. Podążałam za kobietą. Stanęłam za ladą, a moim oczom ukazał się Zayn.
- Co ty tu robisz? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Jem szarlotkę w końcu jestem w cukierni - wskazał ręką pomieszczenie.
- To wy się znacie? - wtrąciła Maura.
- Tak to mój... - nie zdążyłam dokończyć.
- Przyjaciel - wepchnął mi się w pół słowa.
- Dobrze Zayn może jeszcze szarlotki jeśli prosiłeś o osobę która wykonała ją - dodała.
- Ja już podziękuję, ale pozwoli pani abym zabrał szarlotkę dla Nialla. Mel także - uśmiechnął się szeroko.
- Jasne już pakuje - powiedziała uradowana Maura. Ja spojrzałam na mulata  i wróciłam do kuchni po moje rzeczy. Przejrzałam się w lustrze i wyszłam do Malika. Kobieta wręczyła mi do ręki zapakowane smakołyki i wyszliśmy na zewnątrz. Złapałam czekoladowookiego pod ramie i ruszyliśmy przed siebie.
- Skąd znasz Maurę? - odezwałam się pierwsza.
- To mama Nialla - powiedział.
- Ale jak to. Znam ją tyle lat i nic o tym nie wiem?- stanęłam w miejscu i czekałam na wypowiedź chłopaka.
- Im mniej wiesz, tym dłużej żyjesz -  wzruszył ramionami i poszedł przed siebie. Weszliśmy do akademika i skierowaliśmy się do mojego pokoju. Otworzyłam orzechową powłokę i naszym oczom ukazały się ciuchy Blake. Były dosłownie wszędzie, ale to żadna nowość. Położyłam ciasto na stole i się rozebrałam. Hmm. Blaily jest w łazience. Podeszłam bliżej. Bingo. Proszę o brawa dla mnie. Zabrałam smakołyk i bez wahania weszłam do środka. Jednak coś stanęło mi na przeszkodzie.
- Ups - powiedział przez śmiech ciemnowłosy.
- Przepraszam - zakryłam dłońmi usta. Mój wypiek znajdował się na nagim torsie blondyna, który zlizywał puder ze swojego ciała.
- Czy ja przypadkiem nie dostałem takim ciastem wcześniej? - podniósł głowę oblizując palce.
- Może ... - sięgnęłam po ręcznik, który podałam niebieskookiemu.
- Ekhem - chrząknęła Shelley, która siedziała w wannie.
- Ja tu jestem. Naga, a piany coraz mniej. Czy moglibyście... - założyła ręce na piersi.
- Tak. Już nas nie ma - wypchnęłam ich na zewnątrz zamykając drzwi. Uśmiechnęłam się do przyjaciółki, a ona posłała w moją stronę złowieszcze spojrzenie.
- Dobra ja też już sobie idę - wychodząc pokazałam jej język. Z uśmiechem na twarzy opuściłam pomieszczenie jednak to co zobaczyłam nie było normalne.

***
Tak mi przykro że taki cholernie do dupy.
Ugh.
Przepraszam.
Następny będzie niesamowicie idealny jak zawsze.
Ps. Przepraszam za błędy.
Mel ♥

28 marca 2014

7. Blake


*BLAKE*
 Natychmiast po wyjściu z szpitala skierowałam się w stronę mostu, który przechodził przez Tamizę. Był mały i niewiele ludzi o nim wiedziało, więc mogłam spędzić na nim kilka chwil w samotności. Och, ile ja bym oddała za normalną rozmowę z Niall'em. Usiadłam na barierce i wychyliłam nogi w kierunku wody. Nawet nie zauważyłam kiedy łzy zaczęły strugami ściekać po moich bladych policzkach.
-Blaith? - odwróciłam się za siebie gdzie ujrzałam niebieskookiego blondyna. Uśmiech mimowolnie wkradł się na moją twarz, ale po kilku chwilach wydarzenia dnia dzisiejszego, znów wróciły.
-Jestem Blake - poprawiłam go, a on nerwowo przeczesał dłonią włosy. Więc wróciliśmy do pierwszego etapu, gdzie nadal myliliśmy swoje imiona.
-Ty płaczesz? - zapytał lustrując mnie od góry do dołu. Przejechałam ręką po moim policzku wycierając resztki łez.
-Wydaje ci się - skłamałam, ale na całe szczęście Niall nie znał mnie na tyle, by to zauważyć.
-Co ty tutaj robisz? Powinnaś się teraz dobrze bawić z swoimi przyjaciółmi - skomentował z nutką ironii w głosie. Och, więc panna Marcet już nauczyła go, jak być egoistycznym chujem?
-Nie widzisz, że świetnie się sama bawię? - sarknęłam, odwracając głowę w przeciwnym kierunku. Niall nie jest mi potrzebny do życia. Kogo ja oszukuję. Kocham tego blond skurwiela.
-Wiesz może gdzie jest najbliższy sklep. Rose wysłała mnie do marketu, ale ja za cholerę nie pamiętam gdzie jakikolwiek się znajduje - niebieskooki zmienił temat, a ja wskazałam mu głową najbliższy budynek. Horan bez słowa skierował się w stronę pomieszczenia, a ja natychmiast udałam się wprost do mojego akademika. W szybkim tempie przekroczyłam próg szkoły i weszłam w głąb mojego pokoju, gdzie nie znajdowałam się dobrych, parę dni.
-Blake? Jak się czujesz? - Mel pojawiła się tuż obok mnie, wtulając mnie w swoje ramiona. Ktoś tu chyba ma syndrom niedorobionego dziecka.
-Szczerze mówiąc, świetnie. Jest po prostu idealnie - mruknęłam z sarkazmem, kładąc się na łóżku. Mel, tylko spuściła głowę i wyszła z pokoju, udając się pewnie do Zayn'a. Och, czyli znów uraziłam jej uczucia. Ugh, dlaczego ja cały czas muszę wszystko pieprzyć. Wstałam z łóżka i zabierając po drodze nowe ciuchy, udałam się do łazienki, wziąć kąpiel. Napuściłam gorącej wody do wanny i nalałam trochę szamponu o zapachu czarnej porzeczki, przez co woda zmieniła kolor na granatowy. Zdjęłam zbędne ubrania i weszłam powoli do wody, zaciągając się zapachem owoców. Po krótkiej chwili drzwi łazienki się otworzyły, a nich stanął Horan, widocznie nie zrażony zaistniałą sytuacją.
-Niall? Co ty tutaj robisz? - zapytałam nieśmiało, gdy na moje policzki wstąpił szkarłatny rumieniec. Och, jesus dlaczego, teraz?
-Chciałem się dowiedzieć do czego doszło między nami przed wypadkiem. Rose nie chce mi nic powiedzieć, a do chłopaków nie mam odwagi pójść - blondyn usiadł na toalecie patrząc na mnie proszącym wzrokiem. Więc teraz ja będę musiała mu wszystko opowiedzieć, mając nadzieję, że Niall mi uwierzy i wszyscy będziemy żyli długo i szczęśliwie. Sorry skarby, to nie ta bajka, a moje życie nie jest kolorowe.
-Okey, więc od czego mam zacząć? - zapytałam przygryzając nerwowo dolną wargę. Wspomnienie jego wypadku nie jest najmilszą rzeczą, więc rozmowa tym nie będzie należała do najfajniejszych.
-Najlepiej od początku.
-Poznaliśmy się przypadkiem, gdy ty wpadłeś na moje ciasto. Wtedy wyprałam ci koszulkę, później spędziliśmy dużo czasu w Nando's, twojej ulubionej knajpce gdzie potrafiłeś wyjeść całe zapasy kurczaka w ostrej marynacie. Na drugi dzień siedzieliśmy razem na rozpoczęciu roku. Później znowu byliśmy w pizzeri gdzie kilkanaście razy wmawiałeś mi, że mam anoreksję, a to tylko niedowaga. Poza tym tańczyliśmy razem na dyskotece, gdzie trzymałeś ręce nie tam gdzie trzeba. A później? Później była ta felerna impreza na której wszystko się zaczęło. Ja odebrałam telefon i powiedziałam to co nie trzeba, a ty to usłyszałeś i było bum - powiedziałam na jednym tchu. Chłopak przeczesał nerwowo swoją grzywkę.
-A Rose? - spojrzał na mnie z łzami w oczach.
-Nie znam jej. Ona chyba ściemniała. Niall, wszystkie dziewczyny na ciebie lecą, a jedna z nich po prostu wykorzystała twoją stratę pamięci.
-Blake. Ja przepraszam - samotna łza spłynęła po jego bladym policzku, a mnie zrobiło się smutno. Jestem wstrętna.
-Nie Niall To ja przepraszam. Po prostu muszę ci coś powiedzieć. Koch.. - ktoś znowu wszedł do łazienki, a ja uderzyłam głową o kant wanny. Więcej ich matka nie miała?!

***
Niesprawdzony, więc błędy.
Sporgz, za opóźnienia i wgl zdupione zakończenie.
Ale takie życie.
Co zrobisz? Nic nie zrobisz.
Kolejny o niebo lepszy.
Kocham was.
Lily 

24 marca 2014

6. Melissa

* Melissa *
 Blake wyszła z telefonem do łazienki. My siedzieliśmy dalej na podłodze. Słychać było tą jakże cichą rozmowę za ścianą. W pewnym momencie Niall wstał ze łzami w oczach.
- Nic nie znaczę dla nikogo - mrukną pod nosem wychodząc z pokoju. Liam pobiegł za nim. Rozległ się krzyk - Niall! - spojrzałam na Zayna, a on na mnie. Usłyszeliśmy stuknięcie i z pomieszczenia wyłoniła się Blake. Zdezorientowana zlustrowała nas.
- Co się stało?!- podeszła bliżej.
-Uciekł, mrucząc pod nosem, że nic nie znaczy dla nikogo - spuściłam głowę. Ona wybiegła z pomieszczenia i skierowała się do drzwi wyjściowych.  Po jakiś 5 minutach ciszy przerwał ją krzyk.
- Dzwońcie na pogotowie - po tych słowach obraz mi się zamazał i nastała ciemność.
*
Usłyszałam cichy głos Zayna w tle.
- Mel otwórz oczy, Mel - próbowałam otworzyć oczy co nie było łatwe. Czułam czyjąś dłoń na moim policzku. Delikatnie uchyliłam powieki. Nade mną stał mulat.
- Co się stało? - odezwałam się lekko zachrypniętym głosem.
- Nic - w jego oczach pojawił się cień smutku. Do moich uszu dotarł dźwięk karetki. Niall.
* kilka dni później*
Blaily jak zwykle nie odstępuje łóżka Horana na krok. Razem z chłopakami siedzieliśmy na korytarzu. Liam podał mi kubeczek z wodą gdy z pokoju można było usłyszeć rozmowę naszych przyjaciół i płacz Shelley. Wpadłam jak poparzona do sali. Blondyn on miał otwarte oczy. Te jego piękne tęczówki w końcu ujrzały światło dzienne. Jednak coś było nie tak.
- Niall stary nareszcie się obudziłeś - powiedział jako pierwszy Louis.
- Kim wy jesteście? - spojrzał na nas niepewnie. Skierowałam się szybko do jakiegokolwiek lekarza. Obejrzałam się dookoła siebie, ale nikogo nie było. I to jest szpital. Mogła był umrzeć i by tego nie zauważyli. No, ale cóż taka nasza służba zdrowia. Podeszłam do drzwi z napisem ' Pokój pielęgniarek'. Zapukałam i nic. Weszłam, więc do środka. Rozejrzałam się i co zastałam. Pustkę. Nagle usłyszałam za sobą głos. Co pielęgniareczka się znalazła?
- Co Pani tu robi? - założyła ręce na piersi.
- Szukałam pielęgniarki. Jak widać nikogo tu nie był - wskazałam ręką pokój.
- A co się stało że Pani mnie szukała? - powiedziała lekko zła. Nie no przesadziłam była lekko wściekła.
- Pacjent z sali 69 się obudził i nic nie pamięta - przeczesałam  ręką włosy. Kobieta szybko udała się do Niallera. Wyprosiła nas na korytarz. Moja  przyjaciółka oparła się o ścianę i zjechała na podłogę. Twarz schowała w dłonie i zaczęła szlochać.
- To wszystko prze mnie - zaciągała się płaczem.
- Spokojnie nas się nie da na długo zapomnieć -zaśmiał się Harry. Walnęłam go z pięści w brzuch przez co sykną . To nie moją wina, że on taki tępy jest. Ugh to czekanie z tymi niedorozwojami mnie wykończy. Chodziłam tam i z powrotem. Boże moje nogi. Ja chyba z 5 kilo zrzucę. Taki spacerek miałam jeszcze z 10 minut po czym z sali wyszła ta całkiem normalna pielęgniarka i lekarza.
- Kto z was jest najbliższą rodziną? - rozejrzał się.
- Ja - powiedzieliśmy razem.
- Chwileczkę nie mogę wszystkim powiedzieć. Może Pani pójść ze mną do gabinetu? - podszedł bliżej Blaily. Ona zgodziła się i zniknęli za rogiem. Po 15 minutach wróciła do nas cała we łzach.
- Co Ci powiedział? - odezwałam się pierwsza.
- Może nie odzyskać pamięci - powiedziała pociągając nosem, a ja nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa, więc ja przytuliłam. Chłopcy zrobili to samo.
***
Minął tydzień, a Niall dalej niczego sobie nie przypomina. Blake wygląda coraz gorzej. Całe dnie przesiaduje u niego albo płacze na korytarzu by nie okazywać mu tego co czuje. Boję się, że Blaily zrobi sobie krzywdę, że nie wytrzyma tego psychicznie. Próbuję jej pomóc ale ona tą pomoc odtrąca. Zamknęła się w sobie i zrobiła się drażliwa. Jedna nadszedł dzień wypisania Horana ze szpitala. Pojechaliśmy całą bandą. Wjechaliśmy windą na 2 piętro i skierowaliśmy się do odpowiedniego pokoju. Blake otworzyła drzwi i naszym oczom ukazała się rudowłosa dziewczyna.
- Przepraszam kim ty do cholery jesteś? - spytała moja przyjaciółka widząc jak ten rudzielec przystawia się do bliskiej jej sercu osoby.
- Jestem jego dziewczyną - odpowiedziała pewna siebie.
- Chwile pogubiłem się. Kim ty jesteś? - wtrącił Lou.
- To Rose Marcet, moja dziewczyna - odezwał się Nialler.
- Nie znam jej - fuknął Tommo.
- Mi się  podoba - dodał Hazza przygryzając dolną wargę.  Zaraz rzygnę.
- Dobra Horan zbieraj się jedziemy do domu - przerwałam tą jakże niezręczną ciszę.
- Ale ja już się wybieram do domu z Rose - wstał i złapał zielonooką za rękę. Wyszli z sali zostawiając nas samych. Po policzku Shelley spłynęła łza, którą natychmiast starła dłonią by nikt nie zauważył. Podeszła do okna i patrzyła jak blondyn szczęśliwy wsiada do samochodu. Obróciła się na pięcie i wybiegła na korytarz. Natychmiast pobiegłam za nią jednak gdzieś zniknęła.


***

Przepraszam że taki strasznie krótki i wgl taki beznadziejny, ale się starałam. Przepraszam.
Melissa ♥

2 marca 2014

5. Blake

*BLAKE*
-Zagrajmy w butelkę!-wykrzyczał Harry unosząc puste opakowanie po alkoholu do góry. Pokręciłam przecząco głową opierając się o łóżko. Miałam dosyć tej imprezy w którą siłą zostałam wciągnięta przez moich przyjaciół. Nawet ulubiony alkohol nie dał mi upragnionego rozluźnienia. Dziwiłam się jakim cudem, siedzę jeszcze tutaj, w pokoju Hazzy i słucham bezsensownej gadaniny, pijanych zboczeńców, niepotrafiących trzymać rąk przy sobie. Jęknęłam niezadowolona widząc entuzjazm reszty na propozycję Styles'a. Wstałam z podłogi i otrzepałam swoje jeansowe spodenki z resztek kurzu. Miałam ochotę jak najszybciej opuścić zapełnione pomieszczenie i zaszyć się w swoim ciepłym łóżku. Wsadziłam czarną koszulkę w kościste wzory do spodenek i poprawiłam zakolanówki na nogach. Podeszłam do białych drzwi i nacisnęłam dłonią na złotą klamkę, a drzwi nie poruszyły się nawet o milimetr. Spojrzałam pytającym wzrokiem na Louis'a, a ten tylko bezradnie wzruszył ramionami. Przygryzłam policzek od wewnętrznej strony i zniechęcona powróciłam do siedzących na ziemi, przyjaciół. Niall wziął do ręki butelkę i niefortunnie zakręcił ją w moją stronę,
-Zdejmij bluzkę i spodenki-był zbyt pewny siebie. Wiedziałam, że nawet gdybym odmówiła zrobienia zadania, to i tak musiałabym się pozbyć którejś z części mojej garderoby.
-A może pytanie?-uniosłam brew i zatrzepotałam rzęsami, starając się pomóc w wyborze blondynowi.
-Okey, więc jesteś dziewicą?-wszyscy odwrócili wzrok w moją stronę, a ja parsknęłam śmiechem. Ja? Dziewicą? A może frytki do tego.
-Trudniejsze pytanie poproszę-włożyłam słomkę do ust i po chwili poczułam intensywny smak wódki i soku z limonkii.
-Co o mnie sądzisz?-uniósł jedną brew do góry i przygryzł policzek od środka. Pokręciłam z dezaprobatą głową i lekko uniosłam kącik ust. O lol, lepszego pytania nie mógł wymyślić?
-Jesteś zwykłym, egoistycznym chujem, który ocieka seksem i myśli, że dzisiaj zaciągnie mnie do łóżka, a to tylko w twoich snach. Poza tym chyba cię lubię, aczkolwiek jeżeli znowu zaczniesz wywód na temat mojej diety, to wyrzucę cię przez okno tak, że się nie pozbierasz-powiedziałam na jednym tcgu, a wszystkich wokół zagięło. Ej, ja wiem, że jestem intelignta i w ogóle idealna, ale niech się tak na mnie nie gapią, bo rumieńców dostanę!
-Mimo wszystko i tak zmuszę cię do jedzenia. W końcu jestem Niall'em Horan'em, mnie się nie odmawia-pokręciłam przecząco głową, a on tylko lekko się uśmiechnął i upił kolejny łyk kolorowej cieczy. Gdy Mel wzięła butelkę do ręki, mój telefon wydał z siebie charakterystyczny dźwięk, a ja kierując się w stronę łazienki, spojrzałam na przyjaciół, przepraszającym spojrzeniem. Znajdując się w odpowiednim pomieszczeniu, przejechałam opuszkiem palca po ekranie i po chwili usłyszałam melodyjny głos brata Meliss'y.
-Jak tam skarbie?-na dźwięk jego głosu na moje usta wstąpił promienny uśmiech.
-Jest dobrze, ale brakuję mi ciebie-przygryzłam nerwowo wargę, a Matt cicho się zaśmiał. Tak cholernie za nim tęskniłam, ale nie byłam w stanie chociażby o tym pomyśleć.
-Masz przecież tego blondyna-fuknął, a ja wyobraziłam sobie jego skwaszoną minę.
-On ma na imię Niall i jest tylko... moim przyjacielem-skłamałam, wiedziałam, że niebieskooki przyprawiał mnie o szybsze bicie serca, ale niestety należałam do osób, które niełatwo rozmawiają na temat swoich uczuć.
-Niall!-usłyszałam nerwowy krzyk Liam'a i pod wpływem nagłego impulsu opuściłam łazienkę, upuszczając komórkę na kafelki.
-Co się stało?!-rozejrzałam się zdezorientowana po smutnych twarzach moich przyjaciół i skierowałam wzrok w stronę otwartych drzwi wejściowych.
-Uciekł, mrucząc pod nosem, że nic nie znaczy dla nikogo-prędko wyszłam z pokoju i pobiegłam w stronę wyjścia, gdzie najprawdopodobniej uciekł Niall.
-Do kurwy, gdzieś ty uciekł?-rozejrzałam się po okolicy i na ziemi zauważyłam blond-włosego chłopaka w kałuży krwi. Kleknęłam nad nim i opuszkiem palca przejechałam po jego bladym policzku.
-Kocham cię Blake-wyszeptał resztkami sił.
-Ja ciebie też Niall-przymknęłam powieki i poczułam pod nimi morze łez, które powolnymi strugami zaczęły spływać po moim policzku. On nie może mnie zostawić, nie teraz.

***
 Kolejna godzina spędzona przy łóżku blondyna. Kolejny dzień polegający na oczekiwaniu na jego otwarcie oczu. Moje życie straciło sens, przestałam w ogóle jeść, chodzić do szkoły, a przyjaciele już nawet nie pytali czy chcę wrócić do domu, bo i tak usłyszeli by tą samą odpowiedź. Położyłam dłoń na ręce Niall'a i delikatnie uniosłam kącik ust, przypominając sobie błękit jego oczu. Jego ciało lekko drgnęło, a powieki lekko przymrużyły by po chwili ukazać odcień jego tęczówek. Obleciał mnie wzrokiem i zmarszczył brwi.
-Kim ty jesteś?!
***
Suprajs.
Rozdział taki trochę opóźniony, bo ten autorka se ma szlaban.
Wgl to jest taki smutny?
Takie życie.
No ten przeczytania w kolejnym.
Lolz, Lily.