24 marca 2014

6. Melissa

* Melissa *
 Blake wyszła z telefonem do łazienki. My siedzieliśmy dalej na podłodze. Słychać było tą jakże cichą rozmowę za ścianą. W pewnym momencie Niall wstał ze łzami w oczach.
- Nic nie znaczę dla nikogo - mrukną pod nosem wychodząc z pokoju. Liam pobiegł za nim. Rozległ się krzyk - Niall! - spojrzałam na Zayna, a on na mnie. Usłyszeliśmy stuknięcie i z pomieszczenia wyłoniła się Blake. Zdezorientowana zlustrowała nas.
- Co się stało?!- podeszła bliżej.
-Uciekł, mrucząc pod nosem, że nic nie znaczy dla nikogo - spuściłam głowę. Ona wybiegła z pomieszczenia i skierowała się do drzwi wyjściowych.  Po jakiś 5 minutach ciszy przerwał ją krzyk.
- Dzwońcie na pogotowie - po tych słowach obraz mi się zamazał i nastała ciemność.
*
Usłyszałam cichy głos Zayna w tle.
- Mel otwórz oczy, Mel - próbowałam otworzyć oczy co nie było łatwe. Czułam czyjąś dłoń na moim policzku. Delikatnie uchyliłam powieki. Nade mną stał mulat.
- Co się stało? - odezwałam się lekko zachrypniętym głosem.
- Nic - w jego oczach pojawił się cień smutku. Do moich uszu dotarł dźwięk karetki. Niall.
* kilka dni później*
Blaily jak zwykle nie odstępuje łóżka Horana na krok. Razem z chłopakami siedzieliśmy na korytarzu. Liam podał mi kubeczek z wodą gdy z pokoju można było usłyszeć rozmowę naszych przyjaciół i płacz Shelley. Wpadłam jak poparzona do sali. Blondyn on miał otwarte oczy. Te jego piękne tęczówki w końcu ujrzały światło dzienne. Jednak coś było nie tak.
- Niall stary nareszcie się obudziłeś - powiedział jako pierwszy Louis.
- Kim wy jesteście? - spojrzał na nas niepewnie. Skierowałam się szybko do jakiegokolwiek lekarza. Obejrzałam się dookoła siebie, ale nikogo nie było. I to jest szpital. Mogła był umrzeć i by tego nie zauważyli. No, ale cóż taka nasza służba zdrowia. Podeszłam do drzwi z napisem ' Pokój pielęgniarek'. Zapukałam i nic. Weszłam, więc do środka. Rozejrzałam się i co zastałam. Pustkę. Nagle usłyszałam za sobą głos. Co pielęgniareczka się znalazła?
- Co Pani tu robi? - założyła ręce na piersi.
- Szukałam pielęgniarki. Jak widać nikogo tu nie był - wskazałam ręką pokój.
- A co się stało że Pani mnie szukała? - powiedziała lekko zła. Nie no przesadziłam była lekko wściekła.
- Pacjent z sali 69 się obudził i nic nie pamięta - przeczesałam  ręką włosy. Kobieta szybko udała się do Niallera. Wyprosiła nas na korytarz. Moja  przyjaciółka oparła się o ścianę i zjechała na podłogę. Twarz schowała w dłonie i zaczęła szlochać.
- To wszystko prze mnie - zaciągała się płaczem.
- Spokojnie nas się nie da na długo zapomnieć -zaśmiał się Harry. Walnęłam go z pięści w brzuch przez co sykną . To nie moją wina, że on taki tępy jest. Ugh to czekanie z tymi niedorozwojami mnie wykończy. Chodziłam tam i z powrotem. Boże moje nogi. Ja chyba z 5 kilo zrzucę. Taki spacerek miałam jeszcze z 10 minut po czym z sali wyszła ta całkiem normalna pielęgniarka i lekarza.
- Kto z was jest najbliższą rodziną? - rozejrzał się.
- Ja - powiedzieliśmy razem.
- Chwileczkę nie mogę wszystkim powiedzieć. Może Pani pójść ze mną do gabinetu? - podszedł bliżej Blaily. Ona zgodziła się i zniknęli za rogiem. Po 15 minutach wróciła do nas cała we łzach.
- Co Ci powiedział? - odezwałam się pierwsza.
- Może nie odzyskać pamięci - powiedziała pociągając nosem, a ja nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa, więc ja przytuliłam. Chłopcy zrobili to samo.
***
Minął tydzień, a Niall dalej niczego sobie nie przypomina. Blake wygląda coraz gorzej. Całe dnie przesiaduje u niego albo płacze na korytarzu by nie okazywać mu tego co czuje. Boję się, że Blaily zrobi sobie krzywdę, że nie wytrzyma tego psychicznie. Próbuję jej pomóc ale ona tą pomoc odtrąca. Zamknęła się w sobie i zrobiła się drażliwa. Jedna nadszedł dzień wypisania Horana ze szpitala. Pojechaliśmy całą bandą. Wjechaliśmy windą na 2 piętro i skierowaliśmy się do odpowiedniego pokoju. Blake otworzyła drzwi i naszym oczom ukazała się rudowłosa dziewczyna.
- Przepraszam kim ty do cholery jesteś? - spytała moja przyjaciółka widząc jak ten rudzielec przystawia się do bliskiej jej sercu osoby.
- Jestem jego dziewczyną - odpowiedziała pewna siebie.
- Chwile pogubiłem się. Kim ty jesteś? - wtrącił Lou.
- To Rose Marcet, moja dziewczyna - odezwał się Nialler.
- Nie znam jej - fuknął Tommo.
- Mi się  podoba - dodał Hazza przygryzając dolną wargę.  Zaraz rzygnę.
- Dobra Horan zbieraj się jedziemy do domu - przerwałam tą jakże niezręczną ciszę.
- Ale ja już się wybieram do domu z Rose - wstał i złapał zielonooką za rękę. Wyszli z sali zostawiając nas samych. Po policzku Shelley spłynęła łza, którą natychmiast starła dłonią by nikt nie zauważył. Podeszła do okna i patrzyła jak blondyn szczęśliwy wsiada do samochodu. Obróciła się na pięcie i wybiegła na korytarz. Natychmiast pobiegłam za nią jednak gdzieś zniknęła.


***

Przepraszam że taki strasznie krótki i wgl taki beznadziejny, ale się starałam. Przepraszam.
Melissa ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz