*BLAKE*
-Gdyby chociaż miał czym pomyśleć-włożyłam do ust zieloną słomkę by po chwili poczuć intensywny smak wanilii. W czasie, gdy wszyscy śmiali się z mojego żartu, Niall oburzony odszedł od stolika i pewnie poszedł zamówić kolejną porcję frytek lub kurczaka w ostrej marynacie.
-Wie ktoś na którą jest jutro rozpoczęcie?-Louis odstąpił od tematu i położył się na moich kolanach. Temat szkoły w tym momencie najmniej mnie interesował, więc nie wsłuchując się dalej w ich rozmowę odeszłam od stolika zrzucając tym Louis'a z moich nóg. Wyszukałam w tłumie blond czuprynę włosów i czym prędzej podeszłam do jego osoby. Był zaangażowany w pogawędkę z jakąś rudowłosą, więc ominęłam go szerokim łukiem i opuściłam ciepły lokal. Na zewnątrz mróz zaczął szczypać policzki, a wiatr delikatnie muskać moją skórę.
Rozejrzałam się po okolicy i widząc w oddali starą, zapomnianą ławkę podeszłam do niej i usiadłam na jej niestabilnej deseczce. Znajdowałam się w pustym parku. Godzina zaczęła dawać o sobie znaki, a mrok spowił wszystko. Jedna latarnia oświeciła mi dróżkę prowadzącą wprost tu. Księżyc odbijał się w lazurowej tafli jeziora, a jego jasność pozwoliła mi zobaczenie czegokolwiek. Wyjęłam telefon z kieszeni spodni i spojrzałam na wyświetlacz, który również spowity był ciemnością. Owszem zgubiłam się, a mój telefon się rozładował, ale naprawdę jest mi tutaj dobrze.
-A, więc tutaj jesteś. Wszyscy cię szukają-z mroku wyłoniła się postać Louis'a, a z moich ust wydobył się stłumiony jęk niezadowolenia. Czyjeś towarzystwo jest mi w obecnej chwili tylko zbędne.
-Jak mnie znalazłeś?-przekręciłam głowę w jego stroną tak, aby zobaczyć jego przeszywające mnie od dołu do góry, niebieskie oczy.
-Często tutaj przychodzę. Miałem cichą nadzieję, że nikt nie wie o tym miejscu-wymusił w moją stronę uśmiech i powrócił do przyglądania się niebu. Między nami zastała cisza, która w żadnym wypadku nie była niezręczna.
-Wracamy już? Robi się zimno-potarłam lekko dłońmi o ramiona by choć trochę zrobiło mi się cieplej, a Tomlinson okrył mnie swoją marynarką i pomógł wstać z spróchniałej ławki.
-Dziękuję-wyszeptałam cicho w jego stronę. Byłam pewna, że jemu również mróz dał się we znaki, ale postanowił godność odstawić na bok. Szatyn szedł jako pierwszy i prowadził mnie w stronę akademików. Na całe szczęście okazało się, że znajdują się kilka minut drogi od parku, dzięki czemu już po krótkim czasie marszu znaleźliśmy się pod wielkim, ceglanym budynkiem. Zostałam odprowadzona pod same mahoniowe drzwi, gdzie lekko musnęłam jego policzek na pożegnanie i weszłam do pomieszczenia.
-Gdzie byłaś? Martwiliśmy się-na swojej drodze od razu napotkałam wzrok trójki moich przyjaciół. Opadłam bezwładnie na łóżko i sapnęłam dając im do zrozumienia, że dalsza rozmowa nie ma najmniejszego sensu. Przykryłam się szczelnie kołdrą by po chwili odpłynąć w krainę Morfeusza.
-Blaily wstawaj-poczułam czyjąś zimną rękę na swoim ramieniu, a z moich ust wydobyło się mruknięcie niezadowolenia. Przykryłam się po sam czubek głowy pierzyną co również nie dało efektów i po chwili znalazłam się na twardej podłodze wraz z Mellisą.
-Wyglądasz ślicznie-jego miętowy oddech doszedł do moich nozdrzy, powodując tym przyjemne ciarki wzdłuż mojego kręgosłupa.
-Dziękuję Matt, choć i tak wiem, że to bzdura i mówisz tak tylko dlatego, żeby było mi miło. Mimo wszystko dziękuję za komplement-cmoknęłam ustami rozprowadzając błyszczyk na całej ich długości. Ten tylko na moją odpowiedź pokręcił z dezaprobatą głową, przygryzając policzek od wewnętrznej strony.-A tak w ogóle co ty tutaj robisz? Miałeś wyjechać na uniwersytet w Stanach-przekręciłam głowę w jego stronę i przygryzłam dolną wargę na jego widok. Brązowe włosy postawione na żelu dodawały mu tylko uroku i męskości, a luźna koszulka na ramiączkach i czarne rurki uwydatniły tylko jego mięśnie.
-Uważasz, że wyjechałbym bez pożegnania z tobą i Mel? Nigdy-pochylił się nade mną i złączył nasze usta w jedną całość. Pocałunek z każdą chwilą pogłębiał się do czasu, aż nie powiedziałam sobie stanowcze nie i nie odepchnęłam go.
-Ty za niedługo wyjeżdżasz Matthew, a ja zostanę tutaj. Narobisz mnie i sobie niepotrzebnie nadziei-opuściłam pomieszczenie zostawiając go samego. Usiadłam na swoim łóżku czekając, aż któryż z nowo poznanych wczoraj przyjaciół wstąpi po nas po drodze na akademię.
-Gdzie oni są? Powinni już tutaj być-Mellisa wstała z miejsca i zaczęła nerwowo chodzić po pokoju w tą i z powrotem, do czasu, gdy do pokoju nie wtargnęło dwóch chłopaków.
-Przepraszamy za spóźnienie, ale Niall zaspał-Zayn wysapał na ostatnim tchu po czym opadł na łóżko Mel.
-Nie ważne, lepiej się już zbierajmy, bo nie mam zamiaru zostawać po lekcjach w pierwszy dzień szkoły-blondyn wyciągnął w moją stronę dłoń i pomógł podnieść mi się z łóżka. Pocałował mój rumiany policzek na powitanie i powolnym krokiem skierował się do drzwi.
-Ehh, kolejne kilka miesięcy spędzonych na niczym innym jak na siedzeniu i słuchaniu bezsensownej gadaniny nauczycieli. Czyli inaczej mówiąc totalna nuda-Melissa powiedziała to co nam wszystkim chodzi po głowie i przez kolejny czas spędzony w tym budynku będzie nas męczyło.
-Miejmy przynajmniej nadzieję, że w dzisiejszy dzień nie zamęczą nas za bardzo. Mam zamiar cię dzisiaj gdzieś zabrać-Zayn mówiąc to spoglądał wprost na szatynkę, która odpowiadała mu w zamian szczerym uśmiechem ukazującym jej dwa urocze dołeczki, które według mnie były wadą genetyczną.
-Malik wyrywa dupy. Ostro-skomentował Niall na co dostał ode mnie kuksańca w bok. Nikt, ale to nikt nie ma prawa wyrażać się tak o mojej przyjaciółce.
-Zważaj na słownictwo Horan-mruknęłam, spoglądając na tablicę korkową wyklejoną kolorowymi karteczkami. Dzisiejszy dzień mieliśmy spędzić z naszym wychowawcą panem Sykes'em i klasą 2b, do której jak się okazało uczęszczają Zayn i Niall.
-Czyli spędzimy kolejny czas z wami-stwierdził blondyn prowadząc nas do odpowiedniej sali lekcyjnej. Jęknęłam niezadowolona i udałam się do ławki stojącej w najdalszym kącie pomieszczenia. Jestem pewna, że prędzej czy później i tak będę musiała przesiąść się do stolika pod samym biurkiem i słuchać bezsensownej paplaniny na temat mojego nieodpowiedniego zachowania. Włożyłam słuchawki do uszu i odpuściłam moją ulubioną muzykę, którą pozwoli mi choć na chwilę wyrwać się od smutnej, szarej rzeczywistości.
-Mogę się do ciebie dosiąść? Mel poszła do Zayn'a-blondyn szturchnął mnie w ramię, a ja twierdząco pokiwałam głową. Niall usiadł na krześle i położył swoje nogi na moich kolanach.
-Te nogi to sobie na sufit połóż-zrzuciłam je i odwróciłam głowę w drugą stronę. Do czasu, aż wychowawca nie przyszedł do klasy Horan co chwilę rzucał tanie teksty na podryw, które i tak mu nie wychodziły. Belfer zaczął sprawdzać obecność, a ja słysząc swoje nazwisko uniosłam rękę do góry i mruknęłam pod nosem ciche 'Jestem'. Godzina spędzona na słuchaniu ckliwych opowieści innych uczniów z którym na pewno nie mam zamiaru bliżej się poznawać.
-Jesteś aspołeczna-stwierdził Niall wychodząc z klasy i ciągnąc mnie za rękę wprost do jego pokoju.
-Brawo Sherlocku-przewróciłam teatralnie oczami i rozłożyłam się na jak mniemam jego łóżku. Przykryłam się po sam czubek nosa pierzyną i pod wpływem zmęczenia, zasnęłam.
***
Rozdział pierwszy dodany.
Chyba nie taki zły jak na początek, prawda?
Kolejny będzie o niebo lepszy, ale nie oczekujcie go za szybko, ponieważ chyba jak każdy, my również mamy obowiązki.
Do zobaczenia.
Blaily ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz